Najpierw przeczytałam jego książkę „SEOrigami – sztuka pisania unikatowego” będącą świetnym źródłem informacji o SEO. Potem napisałam jej recenzję na moim profilu na LinkedIn i tak poznaliśmy się online. Po jakimś czasie pomyślałam, że zaproszę Piotra do rozmowy o SEO na moim blogu, a ponieważ się zgodził, dziś możesz czytać ten wywiad.
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej na temat tego, jak pisać treści SEO-friendly, które docenią zarówno czytelnicy, jak i roboty Google lepiej pozycjonując Twoją stronę w wyszukiwarce, czytaj i działaj zgodnie ze wskazówkami Piotra.
O tym rozmawiamy:
- dlaczego SEO jest ważne,
- na co zwrócić uwagę tworząc treści SEO-friendly i o jakie kwestie możemy zadbać sami,
- nowości w obszarze SEO,
- narzędzia, z których dobrze korzystać, szukając słów/fraz kluczowych do tworzonych treści,
- gdzie umieszczać słowa/frazy kluczowe w tekstach,
- skąd czerpać wiedzę o SEO,
- jaki wpływ na SEO będzie miała AI (sztuczna inteligencja),
- jak rozpoznać eksperta od SEO,
- jak wyglądał proces pisania książki.
Aneta Beza: Ja wiem i Ty wiesz, ale może osoby czytające ten wywiad nie, więc zacznijmy od początku, dlaczego SEO jest ważne?
Piotr Kaleta: Wow, jakie mocne pytanie na otwarcie rozmowy! Lubię takie. 🙂 Dla zobrazowania SEO posłużę się krótką opowieścią – załóżmy, że prowadzimy przydrożny zajazd. Miły dla oka lokal, w którym można dobrze zjeść, odpocząć, nabrać sił przed dalszą podróżą. Dla dzieci powstał plac zabaw, dla rodziców jest kawa w siedmiu smakach oraz szesnaście gatunków herbaty. Jest prysznic, jest nawet miejsce do spania, gdyby kogoś znużyła już jazda.
Żeby do nas przyjechać, wystarczy zjechać z głównej drogi dosłownie 500 metrów. Tam jest duży parking, są stoliki z widokiem na las, a latem nosy pieści zapach dań grillowanych na świeżym powietrzu.
I teraz ważna rzecz – żeby mieć gości, musimy być WIDOCZNI. Niezbędny jest szyld, baner, bilbord kilka kilometrów wcześniej z propozycją kuchni oraz odległością, jaką jeszcze trzeba pokonać. Być może jeszcze reklama w lokalnej rozgłośni z soczystym opisem dania królującego w menu.
Tak trzeba, bo przy tej samej drodze znajduje się jeszcze kilka podobnych zajazdów, tak więc mamy konkurencję (jak w sieci). Sam fakt istnienia nie wystarczy. Niezbędne są sygnały kierowane do ludzi poruszających się po drogach, czytelne i jaskrawe znaki symbolizujące obecność naszego biznesu.
Tym właśnie jest SEO, oczywiście w dużym uproszczeniu. Buduje ono widoczność biznesu w sieci – zarówno lokalnie, jak i w skali całego kraju (lub za granicą). Pokazuje firmę wysoko w wynikach wyszukiwania (w witrynach SERP), gdy ludzie wpisują słowo związane z naszą działalnością. SEO jest kluczowe dla e-commerce, ale także dla rozpoznawalności usług.
Jeśli założymy, że ludzie i tak do nas trafią, bo jeśli ktoś będzie chciał znaleźć przydrożną szamę i miejsce na odpoczynek, to w końcu do nas przyjedzie, przegramy. Wpadamy w pułapkę myślenia życzeniowego, a ono potrafi sprowadzić na dno. W Google są to dalekie pozycje w wynikach wyszukiwania.
Aneta Beza: Na co zwrócić szczególną uwagę, tworząc treści pod SEO? O jakie kwestie możemy zadbać sami, tworząc i dodając teksty na stronę/bloga, nawet jeśli nie jesteśmy ekspertami od SEO?
Piotr Kaleta: O rety, jak ja nie lubię sformułowania: treści pod SEO. Zupełnie nie oddaje ono istoty rzeczy, sprowadza wręcz myślenie na fałszywe tory. Sugeruje bowiem, że powstaje coś sztucznego (co faktycznie kiedyś miało miejsce), czego nie da się czytać, co zawiera stłoczone frazy pozycjonujące i zero wartości dla czytelnika.
Na szczęście mamy to już za sobą.
Więc tworząc dziś treści, wchodzimy w buty czytelnika (stąd niedawny update Google pod jakże wymowną nazwą Helpful Content).
Stawiamy się w jego sytuacji i zadajemy pytanie, czego chcielibyśmy się dowiedzieć o produkcie (o całej serii albo o konkretnym modelu), o firmie, o usłudze, na temat jakiegoś zagadnienia. Oto punkt wyjścia do zaprojektowania wartościowej treści oraz coś, co Jadwiga Dabińska z agencji Empressia nazwała Human-first content.
Zaraz potem mamy krótką listę zawierającą:
- Tytuł H1
- Nagłówki H2, H3 itd.
- Treść właściwa w modelu EEAT
- Układ treści i formatowanie
- Linkowanie wewnętrzne
- Meta dane (title SEO i meta description).
Każdorazową przygodę z treścią zaczynamy od przypomnienia sobie, że każda fraza niesie określoną intencję. Gdy szukamy produktu, to albo go znamy i chcemy kupić (wtedy ważne jest precyzyjna nazwa w nagłówku H1), albo dopiero rozważamy zakup. Szukamy więc informacji oraz wyczerpującego opisu. Dużo znaków o niczym sprawi, że użytkownik opuści stronę i pójdzie szukać wiedzy gdzieś indziej (nie wiadomo czy w ogóle powróci).
Z kolei poradniki umożliwiają zdobywanie wiedzy. Mają rozwiewać wątpliwości, obalać mity, wyjaśniać niuanse oraz drobne różnice, ułatwiać samodzielne dokonywanie wyborów. W takich treściach warto stawiać dużo pytań, szczególnie w nagłówkach (sformatowanych jako H2, H3 we właściwej hierarchii).
W ramach tworzenia treści właściwej korzystajmy z modelu EEAT (Experience, Expertise, Authority, Trust). On narzuca konieczność zastanowienia się, czy jako autor mam dostatecznie dużą wiedzę, aby napisać tekst wartościowy, godny zaufania oraz kierowania się zawartą w nim wiedzą. Kolejny krok to eksperckość treści, czyli standard i jakość zaserwowanego contentu.
Autorytet pozwala z kolei czytelnikowi stwierdzić, czy mamy na tyle rozległą wiedzę i doświadczenie, by w ogóle zabierać głos. Przykład: ktoś, kto skończył weekendowy kurs Social Media Manager nie ma tak dużego autorytetu, jak człowiek z 5-letnim stażem w korporacji. Jeśli sami nie czujemy się autorytetem, poprośmy eksperta z zewnątrz. To z pewnością zaprocentuje.
I wreszcie aspekt zaufania (trust) odnoszący się do całej witryny – polityka prywatności, dane kontaktowe, regulamin, szyfrowanie HTTPS, linki prowadzące do nas z dużych i zaufanych stron, itp.
Za wszelką cenę unikamy lania wody i ogólników w rodzaju – Ten produkt spełni Twoje oczekiwania i wpisze się w Twoje potrzeby – ponad 60 znaków o niczym. Banujmy takie podejście na rzecz podawania wartościowych konkretów. W normalnym handlu nikt tak nie mówi, lecz skupia się na zaletach i ich metaforycznym przedstawieniu klientowi. Tak samo postępujmy na stronach internetowych.
Rozwiązaniem cenionym przez Google, a przy okazji lubianym przez czytelników, są linki wewnętrzne. One prowadzą do podobnych treści, np. uzupełniających poruszony temat. One wskazują produkty lub kategorie produktów, którymi warto się zainteresować, do których warto przejść (czytaj – które należałoby kupić).
I wreszcie coś, czego z poziomu strony nie widać, lecz pełni to funkcję wizytówki strony w witrynach SERP. Mowa o meta danych. Title SEO, inaczej tytuł SEO, jest elementem wyświetlanym na stronach wyszukiwania. Są bardzo ważne dla pozycjonowania i powinny być zbieżne z intencją podstrony, którą reprezentują. Potem mamy opis meta, czyli meta description, który nie ma znaczenia dla SEO, ale dobrze jest się nad nim pochylić i zawrzeć w nim kilka słów dla klienta. Co znajdzie na tej stronie, co zyska, ile wyniesie.
Samodzielne tworzenie treści SEO-friendly, nie jest więc trudne. Wystarczy zbiór dobrych praktyk, taka checklista, by nie zapomnieć o żadnym z powyższych elementów. W efekcie powstaną wartościowe poradniki oraz opisy produktów. Jeśli nie mamy pewności, czy dostatecznie dobrze dbamy o kwestie SEO, rozważmy audyt SEO albo przynajmniej audyt treści.
Aneta Beza: Czy szykują się jakieś ważne nowości w obszarze SEO w najbliższym czasie?
Piotr Kaleta: Wiesz pewnie, że Google nie informuje o zmianach, jakie wprowadza. Amerykański gigant odpala update algorytmów, dopiero potem dodają wiadomość na blogu i w mediach społecznościowych. Nas stawia przed faktem dokonanym. Trudno więc snuć przypuszczenia, w którym kierunku pójdą działania SEO nawet w perspektywie najbliższych 12 miesięcy.
Co z pewnością obserwujemy, to wprowadzanie algorytmów coraz lepiej i dokładniej rozumiejących intencje. Nie chodzi już o zawartość słów kluczowych (głównie ich zagęszczenie). Na pierwszy plan trafiły pytania – Czego użytkownik z tej treści się dowie? Jak bardzo mu ona pomoże?
Liczy się też oryginalność treści. Skąd to wiem? Bo Google wyszukiwarki kładą nacisk na unikatowość tekstów, ich szeroką perspektywę, umiejętne zahaczanie o wątki poboczne w contencie. To analizują algorytmy BERT i SMITH, a ostatnio sporo zamieszał wspomniany wyżej update Helpful Content. Ponieważ istnieją i są rozwijane, specjaliści SEO dopasowują content do wymagań powyższego trio.
Niemniej w to wszystko, z siłą udarowego młota, wdarło się AI. Nastała rewolucja, której nie powstrzymamy, bo istnieje zapotrzebowanie na narzędzia związane ze sztuczną inteligencją. Stanowisko Google jest takie, że można korzystać z AI przy tworzeniu treści, lecz trzeba robić to z głową. Jesteśmy dopiero w przedsionku tego, co może zaoferować AI. Nie chcę tym samym prorokować, czy będzie to kierunek tolerowany w dłuższej perspektywie przez wyszukiwarki, czy stojący do nich w totalnej opozycji. Czas pokaże.
Aneta Beza: Z jakich narzędzi korzystać, szukając słów/fraz kluczowych do tworzonych treści? Co polecasz?
Piotr Kaleta: Ja pracuję z nieśmiertelną klasyką, którą rzecz jasna polecam. Na podorędziu mam zawsze SEMSTORM, Senuto, Surfer SEO i Contadu. Podpowiadanie fraz wraz z ich potencjałami i sezonowością to tylko część ich potencjału. Podoba mi się, że narzędzia są rozwijane i oferują asystenta contentu, pomoc w tworzeniu content planów, monitoring fraz i wiele innych. Z kolei Surfer SEO i Contadu wybitnie pomagają uzupełnić teksty słowami kluczowymi.
Oczywiście wszystkie są tylko narzędziami. Wymagają zatem poznania zasady, na jakiej działają. Nie należy wierzyć im bezgranicznie i ślepo patrzeć na wskaźniki. Na szczęście istnieją tutoriale wideo, cyklicznie organizowane webinary, blogi właścicieli. One stanowią kopalnię wiedzy na temat narzędzi, ich możliwości i nieoczywistych sztuczek.
Z darmowych polecam Google Search Console służącą do korygowania kursu contentowego. Niejednokrotnie pokazywała mi frazy w mojej ocenie zbyt luźno związane z tematem, a jednak przynosiły one ruch. Drobna korekta i optymalizacja contentu pozwoliły otworzyć się na nowych użytkowników.
Aneta Beza: Wiem, że słowa/frazy kluczowe dobrze jest umieszczać w pierwszej kolejności w tytule, leadzie, śródtytułach. Jedne źródła zalecają, aby tytuł czy śródtytuły były pytaniami, jakie wpisują użytkownicy do wyszukiwarki Google, inne, aby słowa/frazy kluczowe dawać na pierwszej pozycji w tytule czy śródtytułach. Jakie są Twoje doświadczenia w tym obszarze i czy rzeczywiście, któraś wersja jest lepsza z punktu widzenia SEO?
Piotr Kaleta: Najlepsze, że jedno nie wyklucza drugiego. Przywołam tu kwestię intencji, bo o nią w gruncie rzeczy chodzi. Weźmy na warsztat kosmetyki, niech będzie podkład do twarzy. Skoro wiemy, który wybrać, jak dopasować odcień i inne parametry, szukamy frazy w mianowniku: podkład do twarzy kryjący albo podkład do twarzy nawilżający. Wtedy rzeczywiście należy budować intencję pod zakup, umieszczając ten key word w nazwie produktu (H1) oraz w nagłówkach niższego rzędu (H2 i H3).
Tymczasem pytania są domeną wszelkiej maści poradników. Bo skoro je zadajemy, pragniemy uzyskać odpowiedź, rozwiać wątpliwości, zostać naprowadzonymi na konkretne rozwiązania. Tak samo postępujemy w sklepach stacjonarnych. Znając się na podkładach przemierzamy alejki z kosmetykami do półki z podkładami, czytając ewentualnie oznaczenia na regałach. Pomocy u personelu szukamy dopiero wtedy, gdy kupujemy coś po raz pierwszy.
Oczywiście zadawanie pytań na kartach produktów też jest uzasadnione, ale nie w każdym przypadku. Karty będące jednocześnie landing page’ami (co widywałem przy kubeczkach menstruacyjnych) mogą zawierać pytania, gdyż odpowiedzi na nie zbijają od razu obiekcje. Nie wyprowadzamy klienta poza kartę produktu, by tam szukał wiedzy (i być może nie wrócił), lecz załatwiamy wszystko na miejscu i prowadzimy do sfinalizowania zakupu.
Musimy więc dobrze rozważyć intencję. W przypadku laptopów ciężko o poradnik na każdej karcie produktu z prostego powodu – jest ich za dużo i ciągle powstają nowe. Ich przypadek pozwala nam napisać odrębną treść poradnikową (wypakowana pytaniami), by z niej kierować do modeli. Sugeruję nie działać pochopnie, lecz analizować opisywane kategorie.
Aneta Beza: Wiedzę o SEO świetnie zebrałeś ją w swojej książce „SEOrigami. Sztuka pisania unikatowego (nie tylko na potrzeby pozycjonowania)”, którą bardzo polecam. Skąd jeszcze czerpać wiedzę o SEO, by być na bieżąco?
Piotr Kaleta: Miło, że ta pigułka wiedzy o SEO tak Ci się spodobała. ❤ Tak muszę to nazwać, bo technikalia w treści książki ledwie liznąłem.
SEO jest dziedziną ogromnie dynamiczną – ciągłe zmiany, aktualizacje, nowe algorytmy, integracja starych – kota można dostać. Niemniej niektóre rzeczy nie zmieniły się. Ten fundament SEO trwa i ma się dobrze. Aby go poznać oraz zrozumieć, polecam sięgnąć po SEO Playbook Sławomira Czajkowskiego. Laik dowie się z niej sporo. Polecam też:
- Marketing internetowy w Google by Krzysztof Marzec i Tomasz Trzósło
- SEO Marketing od Adriana Andrzejczyka
Kolejne polecam dobierać wedle klucza – czym teraz chcę uzupełnić wiedzę. Nie ulega jednak wątpliwości, że wiedzę świeżutką jak poranne bułeczki, znajdziemy na blogach agencji SEO:
- Empressia
- Delante
- Fox Strategy
- DevaGroup
- Senuto
- Semstorm
- Grupa iCea
- Grupa Tense
- Semcore
I wielu innych. Mało tego, Milena Majchrzak co rusz organizuje webinary traktujące o contencie i SEO. Podobnie Senuto i ich najnowsze dzieło, czyli SEO Kawka. DevaGroup także zaprasza na cykle spotkań wideo – w 2022 sam występowałem w (Nie)Książkowych rozmowach.
Żeby posłuchać, co w branży piszczy, wystarczy zapisać się do ich newsletterów – wszystkie te wydarzenia są darmowe.
Gdy chcemy posłuchać konkretnych case studies, warto pojechać na konferencję. Mamy nad Wisłą pokaźny kalendarz takich eventów:
- SEO & Content Camp
- semKRK BIG i semKRK Manggha
- SEO Poland + barcampy SEO Poland on tour
- Kulturalnie o SEO
- SEO Rejs
- I ❤ SEO
- Festiwal SEO
A trzeba pamiętać, że wciąż pojawiają się nowe. Każdy jest okazją zdobycia wiedzy, poszerzenia kompetencji, zawiązania znajomości. Ja staram się odwiedzić co roku 2-3 konferencje. Czasem jako prelegent, czasem jako słuchacz. Gorąco polecam pojawić się przynajmniej na jednej – istnieje szansa poznać specjalistę, o którego zapytałaś w pytaniu ósmym. 😉
Aneta Beza: Jaki wpływ na SEO i tworzenie treści będzie w najbliższym czasie miała Twoim zdaniem sztuczna inteligencja, o której ostatnio dużo się mówi? Czy będzie pomocą, a może odbierze nam pracę? 😉
Piotr Kaleta: Podejrzewam, że to pytanie spędza sen z powiem wszystkim, którzy żyją z pisania. Mnie ono także nurtuje i stało się ideą do napisania książki – ale więcej szczegółów zdradzę nieco później, gdy już dopnę szczegóły z wydawcą.
Jedno jest pewne – tego nie cofniemy. Chyba, że nastanie apokalipsa i internet wraz z cyfrową cywilizacją, jaką znamy, przestaną istnieć. Dopóki tak się nie stanie, sztuczna inteligencja będzie jedynie rosnąć.
Ponieważ na co dzień pracuję ze słowem, uważam, że AI to szansa. Duża szansa. Z jednej strony mam nadzieję, że zniknie konieczność oraz zasadność zlecania krótkich artykułów w rodzajów przepisów, np. Jak ugotować kaszę?. Ponieważ jest to wiedza powszechna i raczej niezmienna, powstanie prosta instrukcja do przeklejenia na stronę. Bez śledzenia dziejów tejże potrawy na ziemiach polskich od pierwszych wzmianek, aż po rok 2023. Wyświetli się krótka instrukcja znana z kartonika. W konsekwencji z pomocą AI powstanie grom krótkich, prostych, niewymagających treści w kilkanaście sekund.
Siłą dobrego contentowca wciąż pozostanie kreatywność do pary z inwencją twórczą. Ufam, że klasyczny copywriter będzie współistniał z AI, tak jak malarstwo portretowe koegzystuje z fotografią. Najpewniej oba nurty znajdą na rynku miejsce dla siebie.
Aneta Beza: Jak rozpoznać eksperta od SEO, by powierzyć ten obszar działań w dobre ręce?
Piotr Kaleta: Równie dobrze mogę zadać pytanie: Jak rozpoznać dobrego copywritera? Nie ma jednej, niezawodnej odpowiedzi. Niestety.
Aneta Beza: (Śmiech) Powiem Ci, że napisałam jakiś czas temu artykuł na ten temat dla magazynu „Social Media Manager” – 10 znaków rozpoznawczych dobrego copywritera. 😉
Piotr Kaleta: Sądzę jednak, że warto zapytać o doświadczenie (czas pracy w tym zawodzie oraz samodzielnie prowadzone projekty). Najlepiej, gdy specjalista od SEO działał w podobnym temacie do naszego albo przynajmniej ma zmysł analityczny.
Fakt, że w 2022 nasz ekspert wykręcił niezłe wyniki na frazach związanych z OZE, robiąc klientowi grube wyniki w ruchu organicznym wcale nie znaczy, że tak samo dobrze poradzi sobie z modą, z kosmetykami albo z technologią. Charakterystyka tych branż, ich trendowość i zasobność są zupełnie różne.
To trochę tak, jak z mechanikami. Nawet najlepszy blacharz nie wyremontuje silnika, choćby połowa powiatu jeździła do niego na malowanie karoserii. Teoretycznie też grzebie przy aucie, lecz w totalnie odmienny sposób.
Aneta Beza: Podobno każdy z nas nosi w sobie przynajmniej jedną nienapisaną książkę, więc wszystko przede mną. 😉 Powiedz proszę, czy napisanie i wydanie własnej książki to trudne zadanie/wyzwanie? Jeśli tak, co było najtrudniejsze?
Piotr Kaleta: Napisać książkę jest łatwo. Byłem ja, laptop i klawiatura, która po wszystkim nadawała się na śmietnik. Rozpadła się, bidulka. Siedziałem, przelewałem myśli i pomysły do edytora tekstu, a liczba zapełnionych stron rosła z każdym tygodniem. To było cudowne uczucie.
Wcześniej szczegółowo rozpisałem plan książki i ułożyłem go sobie na ścianie. Skorzystałem z larwy kreatywnej Kamila Kozieła, wyklejając przedpokój żółtymi kartkami. Miałem przed sobą wszystkie rozdziały, podrozdziały, nawet każdą myśl i ideę. Mogłem je przestawiać w inne miejsca, mogłem dodawać nowe, mogłem usuwać te, które uznałem za zbędne.
Wtedy wydawało mi się, że tworzę coś niesamowitego.
A potem przyszła rozmowa z wydawcą, który stwierdził, że bierze mój pomysł i książka pojawi się nakładem wydawnictwa Helion.
Wtedy uświadomiłem sobie, że przecież będą to czytać ludzie. Obcy mi ludzie. Czy to w ogóle im się spodoba? Czy nie poszedłem w banały? Czy w tym wszystkim jest w ogóle coś wartościowego?
Sama książka jest zbiorem wiedzy i doświadczeń zebranych w trakcie pracy i podczas szkoleń z dziesiątkami ludzi. Co innego jednak stać przed słuchaczami, wykładać im pewną teorię, co innego odpowiadać za książkę. Jest jednak wizytówką. Czymś, co świadczy o marce osobistej. Zacząłem zastanawiać się, czy dobrze zrobiłem i na co w ogóle się porwałem. Serio, takie myśli wypełniały mi głowę.
Książka w końcu trafiła do księgarni. Pojawili się pierwsi czytelnicy. Myślałem, że serce wyskoczy mi z piersi, gdy na Facebooku Paweł Gontarek wrzucił zdjęcie, że kupił i będzie czytał. Wyobraź sobie, co się czuje, gdy jedna z legend polskiego SEO ma Twoją książkę w ręku, a wielu innych pyta w komentarzach czy treść jest dobra, czy warto kupić.
Jedno NIE i pozamiatane. I po wszystkim.
Ale feedback był pozytywny. Zarówno od ekipy Pawła, jak i od innych osób. SEOrigami przeczytał, zrecenzował i polecił Maciej Wojtas, jakiś czas później polecił ją również w newsletterze Jakub Biel. Widziałem ją wśród polecanych na Instagramie u Eweliny Wolszczak (marketing_w_pigulce), trafiła też do polecanych lektur dla HR w zestawieniu sporządzanym przez GoldenLine. Ty również ją polecałaś (i polecasz) na LinkedIn.
Przez kilka tygodni książka była w TOP4 Bestsellerów OnePress, co było dla mnie ogromnym wyróżnieniem i niemniejszym zaskoczeniem. Na pozytywne opinie trafiam od czasu do czasu w sieci, na prywatnych blogach. Ktoś przeczytał i postanowił z dobrej woli podzielić się tym ze swoją społecznością tak sam od siebie. Myślę, że to największa nagroda, jaką może otrzymać autor książki.
Niemniej w przypadku kolejnych książek nie zafunduję już sobie takiego bagażu emocjonalnego i najpierw poszukam recenzentów, którzy otrzymają wersję roboczą, a nie egzemplarz pachnący jeszcze farbą drukarską.
Na koniec dodam, że każdemu polecam zmierzyć się z pisaniem książki. Już samo to jest świetnym doświadczeniem.
Aneta Beza: Dziękuję za rozmowę i solidną porcję wiedzy!
Piotr Kaleta: Również dziękuję.
Piotr Kaleta – autor książki „SEOrigami – sztuka pisania unikatowego”. Copywriter, trener Content & SEO. Wielbiciel literatury spod znaku fantasy i Sci-Fi. Wprawdzie ma dyplom historyka-archiwisty, pokochał jednak e-commerce i copywriting, z którym rozpoczął przygodę w 2011 roku (i ani razu nie pożałował swojej decyzji).